bo historia sklecona naprawdę ciekawie. Aktorzy jednak nie dali rady, niestety (Keira zagrała no po prostu... poprawnie, natomiast jej ukochany no tak w skali filmwebu 4 na 10).
Przy takim scenariuszu aż się prosi o lepszych aktorów i doszlifowanie owego scenariusza, bo zawierał kilka drobnych błędów i niepotrzebnego bełkotu (SPOILER) jak na przykład motyw ze ślubem czekoladowego króla z panną, którą (ja tak to odebrałem, szczególnie, że panna młoda ucieka wzrokiem przed "pokutniczką", chodzi o scenę w kościele) zgwałcił jak była małolatą, a potem się z nią hajtnął (nonsensowne to, można by to doprawdy pominąć).
No i motyw wojny, przegadany, za długi, niepotrzebne sceny.
Ale generalnie 7 na 10.
Tak, zdecydowanie niewykorzystany potencjał,a zapowiadało się ciekawie.
Rozczarowałam się zwłaszcza Keirą, której kreacja postaci w tym filmie wygląda baaardzo podobnie do dwa dni wczesniej ogladanego przeze mnie Never Let Me Go ... Keira jako aktorka kojarzy mi sie teraz z drewniana lalką ;)
A jej "ukochany" też kiepski...
Razem jako para wcale mnie nie przekonali do swej "wielkiej miłości"
Plus za zakończenie...
ale i tak tylko 6/10
Zgadzam się z Tobą. Ja przyznam się szczerze nie mogę już patrzeć na kreacje Keiry. Ciągle ta sama mina, maniera .....
Dokładnie, pomału nie mogę strawić filmów z jej udziałem. A wielka miłość? Nie zauważyłam, ale może ślepa jestem:)
Dokładnie tak. Sceny wojenne- bardzo dobre w powieści- w filmie zostały kompletnie zepsute. Ogólnie książka jest lepsza. Keira była straszna. 6/10
bardzo mi się podobał początek i miałam nadzieje na równie dobrą dalszą część filmu. zgadzam się, że było dużo zbędnych scen. a film mógł wyjść na prawdę świetny, a nie tylko dobry, spodziewałam się czegoś lepszego. gdyby nie początek to pewnie nawet bym 5 nie dała, ale w całości to 6/10.
Pierwsza połowa? Świetna! A odkąd trafił do więzienia zrobiło się to takie nudne i takie monotonne, że oglądając to prawie usypiałam. Do około 50 minuty , gdyby film był dalej taki dobry jak wtedy byłabym nawet skłonna dać 9/10, jednak patrząc całościowo będzie jedynie 6/10.
dokładam i ja recenzję od siebie ...
http://notatnikkulturalny.blogspot.com/2011/05/pokuta-czyli-grzech-poczucie-winy -i-co.html#more
No ja moze nie naleze do krytykow filmowych, ale gdyby nie zakonczenie to film uznalbym po prostu za kiepski...nie czytalem ksiazki, wiec do samego konca nie wiedzialem jak sie skonczy. Moze rzeczywiscie poczatek jeszcze byl ciekawy i dobrze nakrecony, ale (i tu sie nie wylamie) okres wojny jest po prostu dretwy (czego dla mnie wyrazem jest scena jak Robbie idzie przez plaze Dunkierki - filmy przyrodnicze sa bardziej dramatyczne niz ten fragment). No i aktorzy tez srednio...Podsumowujac - 6/10
Ja z kolei uważam film za rewelacyjny, ale oczywiście jak zawsze zdarzały się niedociągnięcia. Piękna muzyka (!), plastyczność, zdjęcia... REWELACYJNA Saoirse Ronan i moim zdaniem świetny "ukochany Keiry". Co zaś do niej samej to zgadzam się. Niestety lepiej wygląda niż gra. Nie rozumiem dlaczego natomiast dlaczego tak surowo oceniacie ten film.
Nie mogę powiedzieć, żeby mnie motywy wojenne porwały, były nużące i nieciekawe. Zdecydowanie niedramatyczne - ale myślę, że takie właśnie miały być. Pokazać znużenie, brud, zmęczenie czekaniem, poczucie bezsensu. Po prostu wojna bez środków upiększających.
Film dobry ale nic poza tym, trochę było w nim monotonii, zbyt koścista Keira. Pamiętnika nie przebije na pewno.
"motyw ze ślubem czekoladowego króla z panną, którą (ja tak to odebrałem, szczególnie, że panna młoda ucieka wzrokiem przed "pokutniczką", chodzi o scenę w kościele) zgwałcił jak była małolatą, a potem się z nią hajtnął (nonsensowne to, można by to doprawdy pominąć)."
Lola nie została zgwałcona a uwiedziona - scena z czekoladowym batonikiem, podrapany "czekoladowy król". Gdy Briona odnalazła ich światłem latarki w chaszczach, oboje znieruchomieli. Chwilę później Lola zaczęła przepraszać Brionę ale ta, 13-latka od razu sobie skojarzyła Robbiego i Lola szybko na ten wariant przystała - obawiając się, by nie wydało się to, że chętnie w te krzaczory poszła : )
film o takiej tematyce takim motywie zasługuje na najlepsze oceny jednak ten konkretny film ''Pokuta'' jest troszkę nie dbale zrobiony z początku usypia całkowicie widza by budzić go stopniowo wraz z upływem czasu.
Znakomita gra McAvoy'a.
Wczoraj spędziłam trochę czasu badając tę sprawę i na forum napisali, że Marshall usiadł na Loli, zakrył jej usta i oczy, zaś w filmie to widać. Ta dyskusja ostatecznie przekonała mnie, że mieliśmy do czynienia z gwałtem.
A czemu się hajtnęli - bardzo interesuje mnie ta kwestia.
I przepraszam za odpowiedź z półtorarocznym spóźnieniem.
Mnie natomiast irytował powtarzający się tekst "wróć, wróć do mnie". Według mnie był kiczowaty, trochę jak z telenoweli. Nie wiem, czy w książce również tak często się on pojawia?
dobry początek, słaby środek i znów dobry koniec. Ogólnie myślę, że film warty obejrzenia.
Jest to jeden z nielicznych filmów, gdy trawię Keirę, choć nie powiem, że nie ma tutaj lekkiej zgagi (w każdym filmie ta sama drewniana postać, z tą samą miną). Co do zarzutu, że brakuje tu tej wielkiej miłości, to zauważcie, że początek jest opowiedziany z perspektywy 13latki, a co ona mogła wiedzieć. Zaczęła coś podejrzewać, gdy zobaczyła siostrę przypadkiem przy fontannie, a był to ostatni dzień gdy kochankowie byli razem. Nie mieliśmy okazji poznać historii ich miłości.
Potem skrawki z życia Cecili i Robbiego, ale też opowiadane przez Briony, z którą nie chcieli mieć do czynienia i która nic o nich nie mogła wiedzieć. Miała jedynie świadomość, że bardzo ich skrzywdziła i że musieli się kochać skoro nie chcieli mieć kontaktu ani z nią, ani z rodziną Tallis.
Podsumowując to nie jest historia kochanków a film o Briony i o wydarzeniach, które miały wpływ na jej życie. I o pokucie, którą sobie zadała, czyli jej słynne słowa, gdy powiedziała, że nie poszła na Cambridge, tylko została pielęgniarką, aby się do czegoś przydać.
Jak dla mnie 7/10 :)
Zgadzam się z tobą. Według mnie z filmu nie biły żadne emocje, nie można było w niego całkowicie "wejść". Wszystko było tak chłodno, lecz dobrze nakręcone (bo kadry były piękne). A co do gry aktorskiej Keira nie zachwycała, ale za to krytykowany McAvoy moim zdaniem zagrał bardzo dobrze.
Dla mnie Keira zagrała najsłabiej z całej obsady... taka nijaka, w sumie jej postać nie została mi w pamięci- ot tak obejrzałam film i w sumie jej rola/gra nie utkwiła mi w pamięci, już McAvoy był lepszy. Za to świetne zagrane są role drugoplanowe (Temple, mała Briony czy Paul). Tylko ten motyw z umierającym Francuzem był... dziwny, nie pasował do reszty.
Polecam przeczytanie ksiązki, film był dość wierną adaptacją i jako jeden z nielicznych utrzymuje poziom pierwowzoru. Co do Keiry to uważam, że to jedna z jej najlepszych ról, zarys postaci nakreślony w książce po prostu wymagał takiej a nie innej adaptacji, podobnie jest w wypadku McAvoy'a